Koń: On Top of The World
Trener: Elvia Savange i Connor Hollingsworth
Jeździec: -
Typ: trening z ziemi, join up
Czas i miejsce: późny poranek, hala
Opis: Tym razem nie usłyszałam rano budzika. Zamiast tego, kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam Connora głaszczącego mnie lekko po ramieniu. To chyba jedyna osoba z całej naszej kadry, która budziła subtelnie. Zamrugałam kilka razy oczami, dopiero przyzwyczajając się do słońca, wkradającego się z między zasłon.
- Która jest godzina? - zapytałam cicho, widząc po stanie słońca jak jest późno.
- Dziewiąta - odparł cicho Connor, najwyraźniej nie mając ochoty podnieść się z mojego łóżka.
- Konie wypuszczone? - kiwnął głową w odpowiedzi. - A Topek i Louise?
- W boksach - dwa wyścigowce, które niedawno zakończyły swoją karierę, przybyły do nas z Cheltenham i teraz mieliśmy na głowie zajeżdżenie ich w stylu klasycznym i przygotowanie do skoków.
- Pomożesz mi później z Topciem? - ponownie pokiwał głową. Nie chciałam sama zajmować się tym koniem. Kasztan był bardzo silny i dosyć narwany, byłam wprost pewna że sama sobie z nim nie poradzę. A kiedy Connor będzie w pobliżu, całkiem możliwe, że ogier mnie jednak nie zabije. - To chodź tutaj- mruknęłam cicho i przesunęłam się na łóżku robiąc miejsce chłopakowi. Nie chciało mi się jeszcze podnosić z łóżka, a skoro reszta ogarnęła wszystkie poranne stajenne obowiązki, mogłam zostać w nim do późna (czytaj: 9:30). Oparłam głowę na ramieniu chłopaka i zasnęłam dosyć szybko. Obudziło mnie lekkie dźganie w policzek, równo pół godziny później. Spojrzałam na niego zaspanymi oczami i od razu podniosłam się z łóżka.
Wyszłam na dwór i niemalże od razu cofnęłam się z powrotem do domu. Było zdecydowanie za zimno. Jeszcze wczoraj temperatura nie spadała poniżej 5 stopni, a teraz na trawie dało się dostrzec szron. Westchnęłam i na gruby, czarny sweter jaki na sobie miałam założyłam zimową kurtkę, a na głowę włożyłam moją llama hat. Sztyblety zmieniłam na ciepłe oficerki, a zamiast zwykłych jeździeckich rękawiczek, do kieszeni schowałam polarowe z "uciętymi" palcami. Teraz, kiedy byłam gotowa na starcie z mrozem wyszłam na zewnątrz i skierowałam się do stajni ogierów. Kiedy weszłam do środka od razu usłyszałam rzucającego się po boksie Topka i Connora mruczącego pod nosem całe wiązanki. Podeszłam tam, po drodze zabierając marchewkę z worka leżącego obok kilku belek siana i zajrzałam do środka. Chłopak właśnie próbował wyczyścić kopyto kasztana, szarpiąc się z nim niemiłosiernie.
- Kurwa! - krzyknął nagle blondyn, odsuwając się do samej ściany boksu. Weszłam do środka i przytuliłam go mocno. Znałam go zbyt dobrze i byłam wprost pewna, że teraz złapie dołka. Po prostu zbyt szybko się poddawał i przestawał wierzyć w to że mu się uda.
- Przytrzymam go, a ty wyczyścisz mu te nogi, okay? - pokiwał głową, a ja odsunęłam się od niego i złapałam ogiera za niebiesko-biały halter, ciągnąc z całej siły w dół. Ogier, zdziwiony działaniem urządzenia, opuścił głowę, mimo wszystko nadal się ze mną szarpiąc. Kiedy próbował uciec na lewo, napierałam na linki z prawej. Takim sposobem po kilkunastu minutach użerania się koń miał czyste wszystkie cztery kopyta. Dalej poszło z górki, chociaż kasztan dostał parę razy palcatem w zad, kiedy próbował ugryźć któreś z nas. Przyczepiliśmy linki treningowe do jego haltera i wyprowadziłam go z boksu. Na początku szedł dosyć spokojnie, chociaż nieustannie rozglądał się ciekawy nowego otoczenia. Szybko jednak mu się to znudziło i kiedy Daniel przechodził obok nas postanowił... stanąć dęba. Szatyn odskoczył, wpadając na płotek oddzielający zewnętrzną ujeżdżalnię od reszty podwórka.
- Mam nadzieję, że to nie tego wyścigowca mi przydzieliłaś - mruknął zbierając się z białych sztachet.
W między czasie Connor złapał za liny i pociągnął konia mocno w dół, tak że opadł z powrotem na przednie nogi.
- Dan, przynieś nam ogłowie Topka, ma już swój własny wieszak w siodlarni - Connor spojrzał na mnie pytająco. - Bez wędzidła nie damy rady - wyjaśniłam. Mój przyjaciel szybko wrócił z czarnym ogłowiem Stubbena. Założyliśmy je na halter, a liny przepięliśmy do wędzidła. Dalej to Hollingsworth prowadził ogiera. Ja wolałam nie narażać swoich rączek gumi-żelków. Stwierdziliśmy, że lepiej będzie zabrać go na halę, żeby się chłopak nie potrzebnie nie rozpraszał. Connor odpiął liny od ogłowia, podał mi je i wszedł na trybuny, zostawiając mnie samą na placu z dzikim ogierem. Westchnęłam cicho, zaciskając dłoń mocniej na jednej z lin. Kasztan stał wpatrując się we mnie, czekając tylko na mój ruch. Wzięłam mocny wdech i podeszłam do niego stanowczo, stając tuż przed nim. Kiedy się nie cofnał, tupnęłam i machnęłam liną, tak że upadła przed jego nogami. Postawił jeden krok do tyłu, strzygąc uszami.
- Pieprzony wyścigowiec - mruknęłam wchodząc na niego z rozpędu i nawet się nie zastanawiając nad swoim czynem, pacnęłam go z całej siły w klatkę piersiową, skórzaną końcówką liny. Ogier cały się spiął, próbował mnie ugryźć, a potem podwinął nogi i odskoczył ode mnie, jak oparzony, wyraźnie niezadowolony z faktu, że ktoś mu się stawia. Uderzyłam nią jeszcze kilka razy blisko jego nóg, nie próbując się cofnąć.
Najwyżej mnie zabije...
Topek natychmiastowo odskoczył od liny, wyraźnie nieprzyzwyczajony do takich wynalazków i ruszył galopem (kentrem) wzdłuż długiej ściany placu. Wpadł przy okazji na kilka przeszkód, zwyczajnie je taranując, ale nawet nie pomyślałam o zajmowaniu się teraz tym. Kilka razy pacnęłam liną jego zad, tak że płoszył się jeszcze bardziej. Nie zamierzałam mu teraz odpuścić. Chociaż kilka razy już próbował mnie taranować, skracając koło. W końcu po kilku minutach bezustannego machania moim narzędziem zbrodni, powoli zaczęłam zmniejszać nacisk. Koń stopniowo zwalniał aż w końcu przeszedł do kłusa. Przyjęłam bierną postawę. Rzuciłam linę, odwróciłam się do konia tyłem i opuściłam ramiona, wyraźnie się rozluźniając. Nie wiedziałam, co ogier teraz robił, ale byłam wprost pewna, że nie podchodzi do mnie. Odwróciłam się i ku mojemu zaskoczeniu Topek stał dwa kroki ode mnie. przyglądając mi się z podniesionymi uszami. Uśmiechnęłam się mimowolnie i wyciągnęłam rękę, z marchewką, którą wcześniej zabrałam ze stajni w stronę konia. Zjadł ją, chociaż nie był do końca pewien, czy może. Zrobiłam krok w jego stronę i pogłaskałam go po szyi. Skulił uszy, ale nie próbował mnie już ugryźć. Trzeba będzie jeszcze powtórzyć ten join-up, jednak nie poszło tak źle. Zaczęłam głaskać kasztana po całym ciele. Przy niektórych miejscach się buntował, tupał nogami, czy kulił uszy, kiedy dotykałam słabizny capnął w moją stronę zębami. Zdjęłam mu ogłowie i liny przypięłam już do haltera.
- Chodź, Connor. Weźmiemy go na pastwisko.
Chłopak wstał i po chwili oboje prowadziliśmy konia w stronę specjalnie wyznaczonego dla niego, dosyć małego pastwiska.Wiedzieliśmy że wcześniej nie był wypasany, dlatego zabezpieczyliśmy je na wszelkie sposoby. Ogrodzenie jako jedyne ze wszystkich było pod napięciem. Wypuściliśmy folbluta na pastwisko, zostawiając na nim halter. Na początku stanął jak wryty, a potem biegał w jedną i w drugą rozglądając się na wszystkie strony i rżąc.
Ocena: Wyszło nie najgorzej, spodziewałam się gorszych efektów.
Poprawki: Do poprawy jest wszystko, poczynając od jego charakteru, kończąc na sposobie zajeżdżenia (my ruszamy dosiadem - nie od łydki). Ale mamy na to jeszcze czas.
Dziękuję za podesłanie linków ;) jak początkowo przeglądałam stajnię ciężko było znaleźć jakiegokolwiek wyścigowca, chociaż okazuje się, że jest ich całkiem sporo. Bardzo chętnie wzięłabym na ojca Ultimy Twojego Resurrected Sun. Matka najprawdopodobniej będzie niewirtualna. 6 500 h za stanówkę?
OdpowiedzUsuńJeśli to nie byłby problem to poproszę :). Klacz ma na imię Ultimate Day.
OdpowiedzUsuńHej, Kaillou jest Twoja, ale po licytacji cena klaczy wzrosła do 30 500 H. Czy ok?
OdpowiedzUsuńshamvari
A i jeszcze jedna rzecz, gleria! Oto ona: ;)
Usuńhttp://imgur.com/a/pdFt9#1
sham.