Urodziny cocaine


Głuchy dźwięk sygnału, stukania palcami o drewno i cichego oddechu Anthony'ego, który siedział z broda opartą o moje ramię, próbując podsłuchać jeszcze nie zaczętą rozmowę, nie dawały mi się skupić. Zasadniczo jestem genialną aktorką, jednak prankcalls nigdy nie były moją mocną stroną. A tutaj musiałam odstawić jedną i to na tyle profesjonalnie, żeby Effie się nabrała, inaczej cały nasz misterny plan nie wypali.
Usłyszałam jak sygnał się urywa. Ant się wzdrygnął, nie wiem czy ze strachu, że coś spieprzę, czy z podekscytowania (z tego samego powodu). Usłyszałam po drugiej stronie zachrypnięty, wyraźnie zaspany głos dziewczyny. No tak, strefy czasowe.
- Effie! - zapiszczałam przerażonym głosem. - Musisz szybko do nas przylecieć! Pu coś się stało! Od kilku dni nie chciała jeść, myśleliśmy że to zęby, ale Ian je sprawdził, wytarnikował i nadal jest jak było. Pokłada się w boksie, w ogóle nie chce wychodzić na pastwisko i chudnie w oczach. Boję się, że to coś poważniejszego niż kolka.
Milczenie i cichy, aczkolwiek niespokojny oddech w odpowiedzi utwierdziły mnie w tym, że się nabrała.
- Będę jutro rano. Waszego czasu - zaraz po tych słowach dziewczyna rozłączyła się, a ja odłożyłam telefon na biurko, na którym siedzieliśmy razem z Anthonym. Młody mężczyzna patrzył na mnie przez chwilę, a potem uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony z przebiegu sprawy.
xxx
Zerwaliśmy wszystkich z łóżka o 4:30, żeby zdążyć z przygotowaniami. Zdołowanego wyjazdem Phila Daniela zostawiliśmy w spokoju, jedyne co musiał robić to wyczyścić siwe cudeńko, które kilka dni temu do nas zawitało. My zajęliśmy się udekorowaniem boksu Cortiny. Jeżeli chcieliśmy by podstęp nie wydał się wcześniej, musieliśmy zachować wszystko w jak najlepszym porządku. Dlatego wszystkie klacze spały dziś na pastwisku, a nasz siwusek stał sam w boksie Puławy.
Joven wysprzątał miejsce na błysk, wyłożył nową słomą, a potem do akcji weszłam ja, z transparentem "Happy Birthday", serpentynami i balonikami (oczywiście różowymi, jakżeby inaczej). Melanie w kuchni piekła tort, a reszta kadry szykowała imprezę, która co prawda miała się odbyć wieczorem, ale już teraz wszystko musiało być gotowe. Phil wiedział, żeby zabrać resztę kadry z Cheltenham z nim i Effie, więc byliśmy pewni, że wszyscy się na niej zjawią.
Około godziny później wszystko było gotowe i tylko czekaliśmy na przyjazd naszych przyjaciół. Czas się dłużył, wyczyszczony ogier stał w boksie, wyglądając z niego z zaciekawieniem. W końcu nadjechał czarny samochód. Pierwszy wysiadł z niego Phil i tyle widzieliśmy Daniela, który dopiero teraz dowiedział się, że jego najlepszy przyjaciel również nas odwiedza, bo chłopak pognał w jego stronę, utulił go mocno, a w następnej chwili naszą uwagę przykuła zmęczona i przestraszona Effie. Dziewczyna wyglądała źle i my również staraliśmy się, jak mogliśmy. Przybrałam zatroskany wyraz twarzy i podbiegłam w jej stronę, a potem zaczęłam ciągnąć ją w stronę stajni klaczy. Widziałam Melanie wyglądającą z okna, Iana czekającego na nas w drzwiach stajni i resztę naszej załogi razem z Williamem i Kylem wchodzącymi do stajni drugim wejściem.
Wszystko poszło idealnie.
Kiedy tylko przekroczyłyśmy próg budynku, stojący przy boksie Cortiny Joven odpalił racę z konfetti, Melanie weszła do stajni z tortem na którym paliło się 19 świeczek, a ogier wyjrzał z boksu Pu, zaciekawiony wybuchem, zastrzygł uszami a potem wesoło zarżał w naszą stronę.
Effie przez chwilę stała z otwartymi ustami, a potem spojrzała w moją stronę.
- Wiesz jak mnie nastraszyłaś?! - mimo jej słów, nie wyglądała jakby dalej przejmowała się zdrowiem kobyłki, która przecież teraz radośnie biegała po łące. Chwilę potem zawisła mi na szyi, a ja słyszałam jej cichy śmiech.
- Nazywa się Poranny Blask. Potem dam Ci papierki do podpisania. A teraz dmuchaj te świeczki, bo wosk kapie na ciasto czekoladowe ze śmietaną i jagodami! - powiedziałam, a oczy Effie błysnęły, kiedy usłyszała o swoim ulubionym cieście.

 

Imię: Poranny Blask
Płeć: ogier
Rasa: koń czystej krwi arabskiej
Data urodzenia: 28.08.2010
Hodowla: Liliowa Zatoka

Opis: Poranny Blask jest dzieckiem szczęścia. Ciężko zobaczyć tego arabka z opuszczonym ogonem. Jego ruchy są lekkie, sprężyste i pełne gracji. Oczywiste jest, że to po rodzicach odziedziczył wdzięk, lecz wydaje się ich zupełnym przeciwieństwem. Nie ma w nim tej typowej suchej dumy, ale urocze duchowe podniecenie. Wydaje mi się, że ogier cudownie spisze się w pokazach dzięki swojej idealnej budowie, a także właśnie krasie z jaką się porusza. Na co dzień jest identyczny. Porannego rozpiera zapał do każdej rzeczy, którą napotka. Koniecznie musi się przy niej zatrzymać i dynamicznie starać, by się poruszyła. Gdzieś głęboko w nim siedzi nawet kawałek wyścigowej duszy, ponieważ po pastwiskach galopuje, ścigając się z resztą koni, lecz jego delikatność zbytnio na to nie pozwala. Gwałtowne ruchy potrafią bardzo łatwo go wystraszyć, a wtedy szybko zawraca i rusza galopem w drugą stronę.

Poranny Blask
Gazal Al Shabat
AA Estragon
Felixus
Angora
Gazel
Snejk
Gala
Amurath Sahiba
El Jamal
Jamaal
Gigi
Magic of Africa
African King
Magiczna Gwiazda

Predyspozycje: pokazy, wystawy, hodowla, rekreacja

1 komentarz: