Trening | *French Revolution | X Kid

Koń: X Kid, *French Revolution
Trener: Daniel Hussian, Elvia Savange
Typ: trening ujeżdżeniowy
Czas i miejsce: poranek (8:00-9:00), przystajenne pola
Opis: Nienawidzę swojego budzika. Normalni ludzie mają zwykły, pikający zegarek, albo telefon. Nastawiają go sobie na konkretną godzinę, a potem mogą włączać drzemkę 15 razy, żeby potem spóźnić się do pracy. Mój budzik nie ma funkcji drzemki. I nie jest zegarkiem ani telefonem. Moim budzikiem jest Daniel, który wbiega z impetem do mojego pokoju każdego ranka, ściąga ze mnie kołdrę i skacze po moim łóżku śpiewają Llama Song. Nigdy nie posądziłabym go o całe 23 wiosny...
Zawsze zastanawiało mnie w jaki sposób ten chłopak posiada w sobie tyle energii. Możliwe że przyjmował ją od Philipa, który z natury był strasznie radosnym, dużym dzieckiem, a skoro spali w jednym pokoju to pewnie ich poranki wyglądały bardzo... energicznie. Zupełnie odwrotnie niż moje.
Zaraz po agresywnej pobudce zczołgałam się z łóżka, zaścieliłam je i podreptałam do łazienki. Nie zważając na fakt że Anthony mył zęby, weszłam do środka, z chęcią utopienia się w sedesie, jednak postawiłam na umywalkę i mój żel do mycia twarzy.
- O 12 masz trening z Quantisimusem i Melanie, pamiętasz? - wychrypiałam do chłopaka nakładając pastę na szczoteczkę. Ten tylko pokiwał głową na moje pytanie. Nigdy nie był zbyt rozmowny... A może to fakt, że miał usta pełne piany?
Po porannej toalecie wróciłam do swojego pokoju i otworzyłam szafę zastanawiając się, które bryczesy włożyć. Praktycznie wybrałam te z pełnym lejem z brązowej skóry, w niebiesko-szarą kratkę. Dzisiaj miałam dużo jeździć, więc takie będą najlepsze. Włożyłam też na siebie białą koszulkę i brązowy, ciepły sweter. Poranki ostatnio potrafiły być bardzo zimne. Zabrałam jeszcze świeżo wyprane sztylpy, toczek i pół skórzane rękawiczki z górnej półki szafy i byłam gotowa, żeby zejść na dół.
Nasz dom był wielki. Może dlatego, że musiał pomieścić nas wszystkich, okazjonalnie również zawodników, czy po prostu znajomych, przyjeżdżających na grilla, zostających na tydzień. Dlatego dojście z mojej sypialni, która niefortunnie położona jest na szarym końcu korytarza, do kuchni na najniższym piętrze, w dodatku w poranki, zajmuje mi wieki. W końcu jednak doczłapałam się do kuchni. Sięgnęłam jedynie po moje osłonowe leki, które za chwile popiłam szklanką wody i maślaną bułkę. Porządne śniadanie zjem po pierwszym treningu.
- Co dzisiaj bierzesz? - zapytał Dan, zaraz po tym jak z impetem otworzył drzwi do pomieszczenia w którym byłam, wciągając za sobą Phila, który ledwo za nim nadążał, ze swoimi krótkimi nóżkami. 190cm a 170 to jednak spora różnica.
- French - odparłam i ziewnęłam cicho. - Ma problem z taktem, który trzeba natychmiast poprawić.
- Więc spotkamy się na łące, biorę Kida - odparł mi, a potem zwrócił się do swojego najlepszego przyjaciela. - Chodź, pomożesz mi zatachać cavaletti na łąkę.
Uśmiechnęłam się tylko do Brytyjczyka, który chyba nie był zbyt zadowolony z faktu, że będzie musiał pomagać przyjacielowi.
Pół godziny później byłam razem z French Revolution przy koniowiązie. Klaczka była wyraźnie podekscytowana faktem treningu. Chwilkę później obok mnie zjawił się Dan, razem z X Kidem. Wyczyściliśmy dokładnie nasze zwierzaki i chwilę później stały już osiodłane, gotowe do poprawiania błędów, jakie popełniają. Założyliśmy toczki, wzięliśmy baty ujeżdżeniowe i po chwili stępowaliśmy w stronę łąki razem z Philem, którego Dan zatyrał do ustawiania cavaletti na kłus i galop. Hussian wyglądał komicznie na swoim arabie. Nogi niemalże ciągnęły mu się po ziemi.
Po porządnym rozstępowaniu podciągnęliśmy popręgi i ruszyliśmy kłusem. Phil po ustawieniu cavaletti opuścił nas, wymigując się treningiem z Hero, Americą i Anthonym. Teraz w zasadzie zaczynała się trudna część. I French i Kid mieli problemy z taktem, więc musieliśmy pilnować rytmu, regularności i rozluźnienia. Zaczęliśmy od spokojnego kłusa. French szła dobrze, jednak gubiła rytm. Oddałam jej odrobinkę wodzy, jednocześnie dodając łydki i pracując delikatnie wędzidłem, by spokojnie zaczęła je przeżuwać. Mocniejsza łydka i klaczka już szła równym, rytmicznym kłusem.
*Daniel*
Kid, ty pieprzona cholero! Najpierw rzucał się przy czyszczeniu, jakbym podchodził do niego z palnikiem gazowym, a nie szczotką i zgrzebłem, potem nie chciał przyjąć wędzidła, a teraz rzuca się na wszystkie strony. W dodatku jest spięty, podkula ogon i stawia drobne, twarde kroczki. Co ja za konia sobie kupiłem? W pewnym momencie X odskoczył od ściany drzew robiąc kilka fouli w stronę stajni i wspiął się, najwyraźniej próbując się mnie pozbyć ze swojego grzbietu. French również odskoczyła, jednak zatrzymała się zaraz po tym i Elvia szybko doprowadziła ją do porządku, a teraz odjeżdżała ode mnie spokojnie, nie kryjąc rozbawienia sytuacją w jakiej się znalazłem.
- Przysięgam Ci, od jutra będziesz już wałachem! - warknąłem, kiedy koń strzelił któregoś z rzędu baranka i wspomogłem się batem i mocną pracą ręki. X Kid za chwilę już stał. Nie do końca spokojnie, bo był spięty, ale stał. Połowa sukcesu za nami. Popuściłem mu wodze, żeby wyciągnął szyję, obniżając ją i dałem łydkę, ruszając spokojnym kłusem. Kilka kolejnych prostych, czyli jakieś 15 minut zajęło mi rozluźnienie go, ale w końcu się udało. Zwolniłem do stępa na kilka minut, żeby zaraz po tym przejść do ćwiczeń na cavaletti. Spokojnym, aczkolwiek żwawym kłusem najechałem na ciąg pięciu przeszkód, za którymi było kilka metrów przerwy i kolejny taki ciąg. Kid potknął się na końcu pierwszego z nich, ale zwaliłem z tym winę na siebie, i swoją lekko działającą łydkę. Arabek szedł coraz lepiej.
*Elvia*
French szybko załapała na czym będzie polegał jej dzisiejszy trening. Rytm gubiła już coraz rzadziej, z rozluźnieniem nie miała problemów, a przynajmniej nie takie jakie miał jej kolega. Po około 10 minutach najechałam na cavaletti. Pokonała je bezbłędnie, nie tracąc rytmu ani razu. Kilka razy powtórzyłam ćwiczenie i zwolniłam do stępa na kilka minut, żeby zaraz potem ruszyć spokojnym kłusem i zacząć ćwiczyć regularność galopu. Zaczęłam powoli, w pełnym siadzie, od dwóch prostych. French nadal gubiła nogi, ale z niewielką pomocą łydki dawała sobie radę. Na trzeciej prostej, kiedy zauważyłam, że galopuje już rytmicznie, dodałam i wydłużyłam. Zachowała rytm, więc zwolniłam do kłusa, a potem do stępa i po kilku minutach najechałam na drągi ustawione do galopu. Za trzecim razem przejechała bezbłędnie. Na dzisiaj to był dla niej koniec. Przeszłam do kłusa, nadal pilnując jego rytmiczności i po około pięciu minutach zwolniłam do stępu.
*Daniel*
Kiedy pokonaliśmy cavaletti bezbłędnie, dostępowałem do "ściany" z drzew i najpierw ruszyłem spokojnym, w końcu w miarę rytmicznym kłusem i chwilę później zagalopowałem. X się pogubił i potknął, ale udało mi się go naprowadzić na prostą. Delikatnie skróciłem wodze, szukając większego kontaktu i aktywowałem łydkę, a Kid poszedł niemalże znakomicie. W końcu, po wyciągniętym galopie, przeszedłem do drągów. I wszystko miało być idealnie, gdyby nie to, że przed samym drągiem arab odskoczył i rzucił się galopem w stronę stajni. Westchnąłem głośno, wracając kłusem na miejsce i przejechałem galopem drągi dwa razy. Koń nadal gubił rytm, ale ciągle miał czas. Dopiero zaczyna starty w zawodach. Rozkłusowałem go i przeszedłem do stępa.
*Elvia*
Po 15 minutach spokojnego stępa wróciliśmy do stajni i rozsiodłaliśmy konie, a potem wypuściliśmy na padoki i szybko skierowaliśmy się w stronę domu, oboje głodni i ciekawi, co tym razem Melanie zrobi na śniadanie.

Ocena: French Revolution: Idealnie.poprawiła większość błędów jakie popełniała. Jeszcze jedna taka jazda i wyeliminujemy je wszystkie.
X Kid: Nie najgorzej. Trzeba jeszcze wiele poprawić, ale widać postępy.
Poprawki: French Revolution: -
X Kid: Rozluźnianie, trzeba poćwiczyć z "żuciem z ręki". Przyda się też trochę pracy z ziemi, metodami naturalnymi, żeby wyeliminować narowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz